Monica zatrzymuje się przy boksie Gaudiego. Częstuje go bananem, a koń rży z radości. Dwa miesiące temu przeżyli wypadek. Gaudi poślizgnął się w czasie korridy, Monica upadła na ziemię i zaatakował ją byk. Miała złamany nos i wstrząśnienie mózgu. Dzisiaj po zranieniu nie widać już śladu.
Do stadniny wchodzi starsza kobieta o śniadej twarzy, która pracuje na ranczu, odkąd pamięta. Podaje nam po kieliszku tequili. - Już robię tortille i mięso na obiad - mówi. Monica tonem nieznoszącym sprzeciwu wydaje kilka poleceń swoim pracownikom i wyprowadza Gaudiego z boksu. Dosiada konia i wjeżdża z nim na arenę korridę, którą wybudowano obok stadniny.
Po chwili wbiega tam jałówka. Krowy najbardziej przypominają byka, więc to z nimi Monica najczęściej przygotowuje się do korridy. Krowa atakuje konia. Monica pozwala jej zbliżyć się do siebie, koń wycofuje się bokiem i w ostatnim momencie udaje mu się uniknąć uderzenia. Dziewczyna podnosi lancę i wbija ją w grzbiet krowy. Krew spływa strużkami po boku zwierzęcia, które naciera na nią z jeszcze większą agresją.
Jak odkryłaś, że chcesz zostać konną toreadorką?
- Mój tata, Ramon Serrano, był znanym konnym toreadorem w Meksyku, od dziecka go podziwiałam. Co prawda kiedy widziałam go po raz pierwszy na korridzie, bardzo się wystraszyłam... Miałam wtedy siedem lat i nie rozumiałam, co się dzieje. Z czasem walki byków zaczęły bardziej przykuwać moją uwagę. Jeździłam z rodzicami do Hiszpanii, Francji, Portugalii, gdzie poznałam wielu konnych toreadorów. Szybko zrozumiałam, że w konnej walce z bykami technika jest bardzo trudna i trzeba być gotowym do wielu poświęceń, żeby odnieść sukces. Dzisiaj jesteśmy z tatą wielkimi przyjaciółmi i łączy nas relacja uczeń - nauczyciel. Jemu zawdzięczam całą wiedzę na temat korridy.
Jakich rad udzielił ci tata?
- Żaden nauczyciel, za żadne pieniądze, nie byłby w stanie nauczyć mnie tego, czego dowiedziałam się od taty. Zawsze byłam bojaźliwa i wolałam patrzeć na byki z oddali. I on pewnego dnia mi powiedział: „Monica, technika pokona strach”. Chodziło mu o to, że trzeba dużo trenować. Jest to jedna z lekcji, za które jestem mu wdzięczna.
Czego się bałaś?
- Bałam się, że byk mnie złapie albo że mój koń się przewróci i stanie mu się krzywda. Bałam się, że ludzie powiedzą, że jestem do niczego w roli toreadorki. Zawsze strach był obecny w moim życiu. Oczywiście nadal boję się byków, ale już nie wpadam w panikę na ich widok.
Kto nauczył cię jeździć konno?
- Mój tata. Miał piękne ranczo niedaleko Mexico City, gdzie hodował konie, krowy i byki. Spędzaliśmy tam weekendy. Pamiętam, że jeździłam z tatą po polach i dużo rozmawialiśmy. Opowiadał mi też o bykach. Bardzo lubiłam patrzeć, jak walczy z krowami, żeby przygotować się do korridy. Zdarzało się, że uciekałam ze szkoły na ranczo, aby pojeździć konno.
Kiedy skończyłam college, poprosiłam tatę, żeby wysłał mnie do Portugalii na naukę konnej walki z bykami. Tata wynajął dla mnie hacjendę blisko Lizbony i podarował dwa konie do ćwiczeń. Przez większość czasu uczyłam się pod jego czujnym okiem. Po trzech latach wróciłam do Meksyku i poszłam na studia biznesowe, ale myślami byłam przy korridzie. Nie mogłam skoncentrować się na niczym innym, dlatego myślę, że korrida jest nieodłączną częścią mnie. To moja wielka pasja.
Ważne, żeby w życiu mieć pasję?
- Oczywiście. W życiu o to chodzi, żeby mieć pasję. Każdy musi mieć jakąś motywację, jeśli chce się być w czymś naprawdę dobrym. Mam trzy pasje: moi synowie, mój tata i moje konie. Te pasje sprawiają, że chcę iść do przodu, rozwijać się. Nawet jeśli się potknę, zabłądzę i nie będę mogła znaleźć drogi, to dzięki nim szybko uda mi się podnieść.
Czy zainteresowanie korridą odbiło się na twoim życiu osobistym?
- Nie chciałabym, żeby to, co robię, miało wpływ na życie moich dzieci, a reszta mnie nie interesuje. Moi synowie mają dzisiaj 6 i 10 lat. Nie chodzą na korridy, ale cieszą się, widząc mnie zadowoloną. Często mówią o mnie swoim kolegom. „Mamo, przyjdź do szkoły i opowiedz, co robisz i jak to robisz” - proszą.
Chcesz, żeby poszli w twoje ślady?
- Moi synowie lubią piłkę nożną. Mam nadzieję, że zostaną piłkarzami i nie będą mieć nic wspólnego z bykami.
Jak twoja mama zareagowała, gdy dowiedziała się, że chcesz zostać konną toreadorką?
- Mój tata się cieszył, a mama nie była zachwycona tym pomysłem. Jej nie podobają się korridy. Chyba dlatego nie za bardzo jest częścią mojego życia i mojego świata... Na początku przychodziła na korridy, ale już tego nie robi, bo się o mnie boi. Zwłaszcza ostatni wypadek wzbudził w niej niepokój. Jednak zdaje sobie sprawę, że jeśli codziennie będę ćwiczyć z moimi końmi, to wszystko powinno skończyć się dobrze.
Co to był za wypadek?
- Dwa miesiące temu miałam wypadek na korridzie w Pachuce. Mój koń się poślizgnął, spadłam z niego i zaatakował mnie byk. Złamałam nos, krew leciała mi z ust, a ja podniosłam głowę, żeby zobaczyć tylko, czy mój koń jest bezpieczny. Na szczęście nic mu się nie stało.
Dla mnie to była trauma. Prawdę mówiąc, takie przeżycie sprawia, że zaczynasz się zastanawiać, czy jest to coś, czego naprawdę chcesz. Czy nie lepiej pojechać na plażę, opalać się i popijać pina coladę?
Do jakich wniosków doszłaś?
- Chcę nadal to robić i być najlepsza na świecie.
Po czym poznasz, że jesteś najlepsza?
- Kiedy wyjdę na arenę i zobaczę, że wzbudzam w ludziach wielkie emocje, to będę wiedziała, że jestem najlepsza. To nie jest piłka nożna, że strzelasz gola i wygrywasz. Co prawda sędzia i publiczność mogą nagrodzić toreadora uchem byka za dobrą walkę, ale dla mnie najwyższą nagrodą są oklaski. To jest jak z byciem piosenkarzem - jeśli dobrze śpiewasz, to ludzie chcą cię słuchać.
Jakie miejsce w kulturze meksykańskiej zajmuje korrida?
- Korrida w Meksyku jest już od prawie 500 lat. Wielu ludziom podobają się walki byków, niektórzy z tego żyją i dużo osób chce nas oglądać. Sezon na korridy trwa od końca do początku pory deszczowej. Teraz w lutym i w marcu będę jeździć po całym Meksyku od jednej korridy do drugiej.
Co jest najważniejsze, żeby zostać dobrym konnym toreadorem?
- Najpierw trzeba nauczyć się jeździć konno. Jeśli nie umiesz dobrze jeździć, to nie możesz walczyć z bykami. Myślę, że niektórzy konni toreadorzy nie są w stanie przekroczyć pewnej granicy przez to, że słabo jeżdżą. Oczywiście ja też każdego dnia się uczę czegoś nowego. W tej chwili mam w stadninie 16 koni, z których 7 jeździ ze mną na korridy. Każdy koń jest inny, każdy jest moim nauczycielem.
Koń jest dla mnie najlepszym partnerem i towarzyszem. Musi mi ufać w stu procentach tak samo jak ja jemu, ponieważ możemy też niezamierzenie stać się swoimi największymi wrogami. Koń jest żywą istotą, która czuje strach podobnie jak ludzie. Gdy stajemy naprzeciwko byków, które są silnymi bestiami, to musimy użyć inteligencji. Moje konie ufają mi na tyle, że pozwalają się zbliżyć do siebie bykom. Niektórym może się wydawać, że nie jesteśmy już w stanie uciec bestii, ale nam się udaje.
Jak często ćwiczysz z końmi?
- Staram się ćwiczyć sześć razy w tygodniu, chociaż nie muszę tak często, bo nigdy nie tracę wyczucia z końmi i bykami. Prawda jest taka, że im więcej umiesz, tym bardziej ryzykujesz. Przyznam, że w zeszłym roku każdego popołudnia byłam bliska śmierci. Pozwalałam, żeby byk zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość albo ja zbliżałam się z koniem do byka. Czasem tylko dzięki szczęściu nic mi się nie stało.
Nauczyłaś się dobrze jeździć. I co dalej?
- Uczysz się stawać naprzeciwko byka. Dowiadujesz się, w którym momencie usunąć się na bok. Co zrobić, żeby nie dotknąć byka, i jak poradzić sobie w sytuacji zagrożenia życia.
W jaki sposób możesz uniknąć byka?
- Musisz nauczyć się dobrze z nim walczyć i mieć bardzo dobre konie. Jeśli brakuje ci techniki albo twój koń nie jest dobry, to byk w ciebie uderzy. Nauczy się twojego sposobu walki szybciej, niż będziesz w stanie uciec.
Kim jest dla ciebie byk?
- Byk jest moim najlepszym przyjacielem, bo dzięki niemu udaje mi się odnieść zwycięstwo. To ja, przez mój brak zdecydowania, mogę stworzyć dla siebie zagrożenie.
Czy pamiętasz byka, który najbardziej cię wystraszył?
- Tak, był to byk, z którym walczyłam po raz pierwszy przed publicznością. Miałam wtedy 19 lat. Wszystko się udało, ale bałam się, bo nigdy wcześniej nie stanęłam naprzeciwko byka na arenie pełnej ludzi. Na szczęście wszyscy okazali mi mnóstwo serdeczności. Wiedzieli, że nie mam doświadczenia, więc jeszcze bardziej zagrzewali mnie do walki i byli w stanie wybaczyć mi błędy.
Umiesz przewidzieć, w jaki sposób zachowa się byk?
- Czasami jestem w stanie przewidzieć, co zrobi. Niektóre byki wychodzą i biegają dookoła, ale są też takie, które stają na środku, patrzą na mnie i czekają w bezruchu. Taki zdystansowany byk jest dużo trudniejszym przeciwnikiem. Potrafi napaść w najmniej oczekiwanym momencie.
Walka z bykiem to oszukiwanie, ale bez kłamania. Byki są bardzo inteligentne, im starsze, tym szybciej się uczą. Jeśli ja za każdym razem skręcam w lewo, on w końcu będzie wiedzieć, z której strony ma mnie zaatakować. Dlatego trzeba mieć dużo wyczucia, żeby oszukać byka. Co prawda nie jest to łatwe, ale jeszcze trudniej jest zmylić mojego tatę. On jest najtrudniejszym bykiem, z jakim przyszło mi się zmierzyć.
Czy ktoś w rodzinie poza waszą dwójką ma coś wspólnego z korridą?
- Nie, mój tata wychował się w mieście i jako pierwszy w rodzinie został konnym toreadorem. Któregoś dnia zobaczył walki byków, chciał spróbować swojego szczęścia i okazało się, że ma do tego talent.
Mam cztery siostry, ale tylko ja zainteresowałam się końmi i bykami. Zabrałam się do nauki dosyć późno, bo konni toreadorzy w Portugalii zaczynają uczyć się techniki od siódmego roku życia. Zresztą konna korrida wywodzi się z Portugalii i tam bardziej się nią interesują.
Gdzie poza Portugalią i Meksykiem jest obecna konna korrida?
- W Hiszpanii, Francji, Ekwadorze, Kolumbii, Portugalii, Peru, Stanach Zjednoczonych i w Chinach. Nie byłam jeszcze w Peru, w pozostałych krajach już startowałam. Poszczególne kraje różnią się zasadami, na przykład w Portugalii nie zabija się byka, w przeciwieństwie do choćby Francji, Meksyku czy Hiszpanii.
Jakie są etapy walki z bykami?
- Walka składa się z trzech etapów. W pierwszej części wypuszczają byka na arenę, a ja wbijam mu w grzbiet lancę. Byk w ten sposób staje się bardziej agresywny, naciera z większą siłą. W drugiej części wbijam w jego grzbiet krótkie włócznie, które zostają w ciele. Sama decyduję, czy muszę wbić jedną, dwie czy trzy włócznie. Nigdy nie wbijam czterech. To z kolei pomaga mi wodzić byka. W trzeciej części zabijam byka cienką szpadą.
Zgodzisz się z królem Hiszpanii Juanem Carlosem, który twierdzi, że korrida jest rodzajem sztuki łączącej w jedną całość choreografię, muzykę i kostium, a toreador jest rzeźbiarzem, który zamiast gliny urabia zwierzę?
- Kiedy jestem na korridzie, nie gram, tylko jestem sobą. Należy jednak tak pięknie współgrać z bestią, żeby dotrzeć z tym przekazem do duszy ludzi. Podobnie jak w teatrze publiczność powinna czuć to, co robię.
Na każdej korridzie zabijasz dwa byki. Ile korrid masz zaplanowanych w tym roku?
- Około czterdziestu.
Smutna statystyka... I za każdym razem zwierzę umiera na oczach widowni. Dlaczego trzeba zabić byka? Czy to jest twoim zdaniem konieczne?
- Moja rodzina hoduje byki na wsi. To miejsce jest spektakularne. Byki żyją tam przez kilka lat wolne, dostają najlepsze jedzenie i nikt im nie przeszkadza. Jeśli komuś nie podoba się korrida, powinien zobaczyć, w jakich warunkach żyją tam byki. Dopiero 4,5-letnie nadają się do walki. Trzeba też pamiętać, że byki, z którymi walczę, zostały wyhodowane specjalnie na potrzeby korridy.
Czy publiczność bardziej interesuje się tradycyjną korridą czy konną walką z bykiem?
- Jeśli na arenie jest toreador i przejedzie jeden na koniu, to wszyscy ludzie oglądają się za koniem. Ale nie potrafię powiedzieć, co jest bardziej popularne.
Dużo kobiet zajmuje się konną walką z bykiem?
- Pierwszą konną toreadorką w Meksyku była Karla Sanchez, ale w tej chwili jestem jedyną kobietą walczącą na koniu. Chyba dzieje się tak dlatego, że jest to droga pasja. Konie są drogie, podobnie jak ich utrzymanie, jedzenie, weterynarze, transport, ubrania. Trzeba zainwestować dużo czasu i pieniędzy w trening, zanim zacznie się zarabiać. Niektórzy wydają na naukę, a i tak nic nie zarobią.
Publiczność traktuje w taki sam sposób mężczyzn toreadorów i kobiety toreadorki?
- Publiczność uwielbia kobiety. Mężczyźni, wiadomo dlaczego... Z kolei kobiety mogą się z nami identyfikować. Inni toreadorzy też zawsze dobrze mnie traktowali. Do momentu, w którym stałam się lepsza od nich. Kiedy zauważyli, że ludzie bardziej mnie lubią, zaczęli mnie nienawidzić. Natomiast dla byka nie ma znaczenia, czy jestem kobietą czy mężczyzną. Czy jestem wysoka czy niska, biedna czy bogata.
Ale niektórzy twierdzą, że kobiety do pewnych zadań się nie nadają, bo są zbyt emocjonalne, nie potrafią zachować zimnej krwi...
- To akurat mi się podoba, bo my, kobiety, jesteśmy bardziej autentyczne. Nie myślimy tylko głową, ale mamy uczucia, pasję i potrafimy to pokazać. Moim zdaniem to bardzo ważny element. Poza tym kobiety są tak samo odważne jak mężczyźni, jeśli nie bardziej, a wbicie szpady w byka kosztuje je tyle samo wysiłku.
Monica Serrano Velarde. Pochodzi z Mexico City i jest córką znanego konnego toreadora Don Ramona Serrano. W roli konnej toreadorki zadebiutowała w 2001 w Tecamac w stanie Meksyk. Na Arena Mexico, najstarszej i najważniejszej arenie walk byków w Meksyku, po raz pierwszy zaprezentowała się 14 sierpnia 2005 r. W 2014 roku dwa razy wynoszono ją z areny na ramionach i nagrodzono ją pięcioma odciętymi uszami w czterech korridach. Jej strona na Facebooku ma ponad 70 tysięcy fanów.
Rozmowa ukazała się w "Weekendzie" na stronie gazeta.pl