piątek, 8 lipca 2011

Zagłada

Rankiem, po paru godzinach otępienia, czekało nas tylko milczenie zagłady

Rudolf Hoess, komendant KL Auschwitz:
Gdy się przychodziło do obozu, Cyganie wychodzili z baraków, grali na instrumentach, kazali dzieciom tańczyć, pokazywali zwykle swoje sztuczki. Był tam duży ogródek dla dzieci, w którym mogły do woli bawić się wszelkimi zabawkami. Gdy się do nich mówiło, odpowiadali swobodnie i ufnie. Byłoby rzeczą interesującą przyglądać się życiu i obyczajom Cyganów, gdyby nie przejmujący grozą rozkaz, który aż do połowy 1944 znali w Oświęcimiu oprócz mnie jedynie lekarze. Cyganie do ostatniej chwili nie wiedzieli, co ich czeka.

Tadeusz Joachimowski, numer obozowy 3720:
Z końcem lipca 1944 roku przyszedł do mnie Lagerfuehrer Bonigut i powiedział mi, że likwidacja pozostałych przy życiu Cyganów jest przesądzona, że nic więcej nie może zrobić dla Cyganów i że on sam nie chce wziąć udziału w tej akcji. Oświadczył mi, że w przeddzień akcji likwidacyjnej zgłosi się do szpitala jako chory. 31 lipca Lagerfuehrer oświadczył mi, że zgłasza się do szpitala.

Tadeusz Snieszko, numer obozowy 29620:
W dniu 1 sierpnia 1944 roku w obozie cygańskim było jeszcze około 5 tysięcy osób, wsród których przewazały kobiety, dzieci i ludzie starzy. Było także trochę młodych mężczyzn, którzy nie chcieli opuscić swoich rodzin.

Alfred Galewski, nr obozowy 151599:
Z początkiem lipca 1944 wybrano Cyganów w wieku 16-28 lat zdolnych do pracy i wysłano ich do Niemiec na roboty. W połowie lipca wybrano znowu mężczyzn, kobiety i dzieci, których bliscy krewni, jak ojciec, brat, mąż itd., służyli w wojsku niemieckim, i odesłano również do Niemiec na roboty.



Josef Reinhardt:
Miałem 16 lat, gdy Mengele przeprowadził ostatnią wielką selekcję w Zigeunerlager. Selekcja wyglądała następująco: "Na lewo! Na prawo! Na lewo! Na prawo!". Zostaliśmy wówczas wysłani w transport do Buchenwaldu, bo jeszcze mogliśmy pracować. Był to ostatni transport, który wyjechał.

Dr Rudolf Weisskopf, numer obozowy 71261:
31 lipca 1944 roku rano oznajmiono mieszkańcom obozu za pośrednictwem blokowych, że ma być zorganizowany transport roboczy i że wszyscy młodzi, zdolni do pracy mężczyźni i kobiety mogą się do niego zgłaszać. "Będziecie żyć w lepszych warunkach, będziecie pracować i dostawać większe przydziały żywnosciowe, będzie wam dobrze!". Od razu zglosiło się kilkuset Cyganów, a po dalszych namowach blokowych i rodzinnych naradach liczba ta jeszcze wzrosła. Zgłaszających się spisywano najpierw przed blokiem. Było ich około 3 tysięcy.

Tadeusz Joachimowski, numer obozowy 3720:
1 sierpnia 1944 o godzinie 14 podstawiono na rampę kolejową, która od strony południowej graniczyła z obozem cygańskim, długi pociąg towarowy. Następnie przyprowadzono z Oświęcimia Cyganów i ustawiono ich przy pociągu towarowym od strony obozu. Cyganie zaczęli rzucać się na druty. Wtedy więzień Brachmann Willi, który pełnił wówczas funkcję Lageraltestera, zawołał wszystkich więźniów funkcyjnych Polaków i polecił im stworzyć kordon wzdłuż ogrodzenia dla odganiania zbliżających się Cyganów. Gdy do wagonów towarowych stojących na rampie kończono "ładować" Cyganów, wtedy z wrzaskiem wpadł do obozu cygańskiego doktor Mengele i kazał funkcyjnym odejć od drutów, aby Cyganie mogli się pożegnać.

Dr Rudolf Weisskopf, numer obozowy 71261:
Wybranych Cyganów załadowano do wagonów, ale zasuwane drzwi pozostały otwarte. Pociąg stał na bocznicy kilka godzin, Cyganie mogli podchodzić pod same druty, nikt im tego nie bronił. Przez ogrodzenie z drutów można było podawać odjeżdżającym flaszki z wodą, kawałki chleba, części odzieży. Pożegnania ciągnęły się w nieskończoność.

Dr Lucie Adelsberger:
Doktor Mengele ze śmiechem pozdrowił z daleka dwóch chłopców cygańskich, którzy także odjeżdżali. Byli to jego pupile, którzy zawsze przy nim byli, mogli razem z nim jechać autem po obozie, ufali mu dziecięco i mówili o wszystkim, co się działo w obozie.

Amalie Schain, numer obozowy Z-10636:
Moja siostrzyczka powiedziała na pożegnanie: "Ty wyjeżdżasz, a nas spalą". Były to ostatnie słowa, które usłyszałam z jej ust.

Dr Rudolf Weisskopf, numer obozowy 71261:
Wreszcie o godzinie 15 esesmani zamknęli drzwi wagonów, jeszcze ostatnie krótkie pożegnanie z mieszkańcami obozu i pociąg ruszył, znikając za pierwszym zakrętem. Ostrzegawcze lampy elektryczne znowu się zapaliły, prąd został z powrotem włączony.

Tadeusz Snieszko, numer obozowy 29620:

Po apelu wieczornym doktor Mengele kazał wystapić wszystkim lekarzom i pielęgniarzom Polakom. Zaprowadzono nas do obozu męskiego B IId w Brzezince i osadzono w Straskompanie. W obozie cygańskim pozostali lekarze Żydzi. Zarządzono "Lagersperre".

Marian Perski, numer obozowy 11036:
Po wieczornym apelu do obozu cygańskiego przyjechali ciężarowym samochodem SS-mani z Sonderkommandem w liczbie około 20 Żydów, którzy na okna i drzwi wejściowe wszystkich zamieszkanych baraków przybili deski na krzyż, aby nikt nie mógł wyjść.

Dr Rudolf Weisskopf, numer obozowy 71261:
Około piątej przyjechała długa kolumna ciężarówek oraz oddział uzbrojonych w automaty żołnierzy na motocyklach. Równoczesnie do obozu wpadła horda pijanych w sztok, ryczących dziko esesmanów, którzy zachowywali się jak nieprzytomni.

Tadeusz Joachimowski, numer obozowy 3720:
Do obozu cygańskiego przybyli SS-Oberscharfuehrer Clausen, który był kierownikiem akcji, SS-Unterscharfuehrer Buntrock zastępujący Boniguta, SS-Unterscharfuehrer Kurpanik pełniący funkcję Rapportfuehrera w obozie B IId, SS-man Wolf - Blockfuehrer z obozu B IId, 10 SS-manów z przybyłej eskorty oraz 50 Żydów pracujących w Sonderkommando. Reszta eskorty SS pozostala na zewnątrz obozu.

Dr Rudolf Weisskopf, numer obozowy 71261
Uzbrojone oddziały szalejących morderców wtargnęły do bloków. Krwiożerczy jak wilki zaczęli niemiłosiernie tłuc Cyganów, słabych mężczyzn i płaczące kobiety, wyrywać krzyczące z przerażenia dzieci z rąk dorosłych i rzucać je na podstawione cieżarówki, aby zmusić dorosłych do wchodzenia na platformy samochodów. Cyganie próbowali się bronić, esesmani szarpali ich wsród straszliwego wrzasku, ordynarnych przekleństw i wyzwisk; walili Cyganów na oslep kolbami, ciężkimi kijami, batogami i wpychali ich na auta. Dookoła pilnowali tlumu wrzeszczący blokowi. Było to prawdziwe piekło.

Tadeusz Joachimowski, numer obozowy 3720:
Sonderkommando wchodziło do bloku i wyganiało wszystkich Cyganów. Przy drzwiach wejsciowych bloku stali: Kurpanik i jeszcze jeden SS-man, ja jako Rapportschreiber obozu cygańskiego i Rapportschreiber obozu B IId. Polecono każdemu z nas liczyć wychodzących. Liczylismy każdy osobno. Przechodzilismy kolejno od bloku do bloku.

Józef Piwko, numer obozowy 117784:
Słychać było świst nahajek, przekleństwa, płacz, wrzask. Od czasu do czasu padał strzał z rewolweru. Bezbronni Cyganie opierali się, uciekali pomiędzy blokami, chowali się w barakach. Opierających się bito i kopano bezlitosnie.

Dr Rudolf Weisskopf, numer obozowy 71261:
Pierwsza załadowana ciężarówka ruszyła eskortowana przez patrol esesmanów na motocyklach z gotowymi do strzału automatami. W całym obozie zapanowała niesamowita panika. Wszyscy krzyczeli i płakali, kobiety wyrywały sobie włosy z głowy, dzieci zanosiły się od płaczu. Kobiety straciły od krzyku głos i już tylko charczały, gryzły, biły na oślep wokół siebie i drapały, ale były bezsilne wobec gwałtownego naporu zdrowych, po zęby uzbrojonych katów. Wsród piekielnego zgiełku wpychano i rzucano je na auta.

Alfred Galewski, numer obozowy 151599:
Przez cały czas trwania akcji na terenie szpitala cygańskiego obecny był doktor Mengele.

Tadeusz Joachimowski, numer obozowy 3720:
Podczas tej akcji zgłosiła się do doktora Mengele Niemka z pięciorgiem dzieci. Mąż jej był Cyganem. Doktor Mengele polecił jej udać się do bloku, w którym poprzednio był "Kindergarten", i zapewnił ją, że nie pozwoli jej zabrać. Kiedy do bloku "Kindergarten" weszło Superkommando, Niemka oswiadczyła im, że bloku nie opuści, gdyż jest Niemką i otrzymała zezwolenie od doktora Mengele pozostania w nim razem z dziećmi. Natychmiast przekazano to Clausowi. Claus przyszedł do bloku "Kindergarten" i kazał Niemce oddać dzieci, ponieważ są one dziećmi Cygana, natomiast jej zapewnił życie. Propozycji tej nie przyjęła i wraz z dziećmi została siłą wyprowadzona z baraku i dołączona do grupy Cyganów.

Bernard Ebstein:
Pewna Cyganka Reichsdeutscherka opusciła swoje dzieci, pozostawiając je tym samym do zagazowania. Doktor Mengele zwrócił się do niej z zapytaniem, jak mogła rodzone dzieci opuscić. Cyganka ubliżyła mu, mówiąc: "Ty łotrze, ja wiem, że ty zrobisz ze mną to samo co z moimi dziećmi". Doktor Mengele natychmiast przeznaczył ją do krematorium.

Tadeusz Joachimowski, numer obozowy 3720:
Doktor Mengele zabrał do auta dzieci cygańskie - bliźnięta, na których przeprowadzał swoje doświadczenia - i zawiózł je do obozu macierzystego w Oświęcimiu I. Dzieci te nie zostały przyjęte, wobec tego przywiózł je z powrotem.

Dr Rudolf Weisskopf, numer obozowy 71261:
Zgiełk wokół nas uciszał się powoli; na zewnątrz gruchotały jeszcze naładowane cieżarówki, jeszcze parę minut, kilka krótkich chwil, Cyganie odjadą...

Alfred Galewski, numer obozowy 151599:
Krótko po północy akcja się skończyła, gdyż cały obóz cygański został opróżniony.

Dr Rudolf Weisskopf, numer obozowy 71261:
Obóz był jak wymarły. Ale jednak nie! Usłyszeliśmy jakieś dziecięce płaczliwe głosiki... Blokowy zaczął szukać. Dwie małe cygańskie dziewczynki przerażone piekielnym zgiełkiem schowały się na najwyższej koi pod siennikiem. Uszły przenikliwym oczom pijanych zbrodniarzy. Jakiś kapo znalazł dorosłą Cygankę, która ukryła się w studzience kanalizacyjnej. Trzęsąc się ze strachu, spędziła w przeraźliwym smrodzie całą noc. Kapo wyciągnął ją siłą z ukrycia. Za chwilę przyjechał mały wojskowy samochód sanitarny z czerwonym krzyżem na dachu i po bokach. Sanitariusz SS odebral ostatnie Cyganki. Sanitarka odjechała w kierunku krematorium.

Anna Chomicz, numer obozowy 44174:
Widziałyśmy z odcinka B Ia kolumny Cyganów prowadzone na zagładę odcinkami B IIc i B IId oraz główną Lagerstrasse miedzy B IId-f a B Ib w kierunku krematoriów II i III. Od strony kolumn dobiegały potworne krzyki.

Leon Wintraub:
Widziałem, jak ich brano do komory gazowej, na początku kilkuset naraz. Zobaczyłem straż SS z psami i wieźniów, którzy byli pełnomocnikami wyładowujących ludzi z transportu do krematoriów I, II i III. Trochę weszło do nr IV. Potem zobaczyłem auto z oficerami SS i cywilnymi, wybrali okolo 20 kobiet z kilku tysięcy przy krematorium IV. 20 kobiet zostało na podwórzu przed krematorium. Te liczne setki ludzi zostały umieszczone w komorze gazowej, w tym samym czasie 20 kobiet zostało wziętych do drugiej części krematorium i zamiast zagazowania zostały zastrzelone przez straż SS. Zostały na podłodze w krematorium, a krew wyciągnięta z kilku z nich i różne części wycięte z ich ciała, wszystko włożyli do walizki i odjechali.

Dr Rudolf Weisskopf, numer obozowy 71261:
Powietrze cuchnęło, nie sposób bylo oddychać, czuliśmy smród palonego mięsa i włosów.

Leon Wintraub:
Widziałem ciemnoczerwone płomienie wystrzelające trzy metry wysoko z kominów. Odór palącego się mięsa był bardzo silny i był w powietrzu cały dzień. Spalenie wszystkich zajęło w przybliżeniu trzy godziny.

Dr Rudolf Weisskopf, numer obozowy 71261:
Nadaremnie próbowalismy zasnąć. Grobowa cisza wokół nas w tym tak hałasliwym obozie była czymś niezwykłym. Brakowało nam tego znajomego gwaru. Rankiem, po paru godzinach otępienia, czekało nas tylko milczenie zagłady.


Korzystałam z Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i Księgi Pamięci. Opracowanie jest częścią książki "Europa według Auschwitz" projektu Marka Millera z Laboratorium Reportażu. Tekst ukazał się również w Dużym Formacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz